Uchwycony po drodze. Zdecydowanie pozował do zdjęcia |
Postanowiłam dziś skorzystać z ładnej pogody i wybrać się na krótki
spacer po pracy. Wybrałam prostą trasę, wzdłuż ulicy - tak bardzo potrzebowałam
hałasu, kontaktu przypadkowych ludzi mijanych na chodniku i tętniącego życiem
miasta. A jednak za skrzyżowaniem skręciłam w lewo, na tyły bloków, które
zawsze mijałam po prawej stronie. Dziś zapragnęłam zmienić utartą ścieżkę, i
pójść w miejsce, którego całkiem nie znam. Potrzeba ludzi i energii miejskiego
życia ustąpiła potrzebie nowego i nieznanego. Ciekawość, jak wyglądają stare
bloki od tej drugiej strony skierowała mnie na mniej uczęszczaną ścieżkę, w
zasadzie chodnik. Stary blok, 12 lub 15 piętrowy wyglądał, jak każdy.
Szaro-beżowy, raczej zniszczony, ze smutnymi balkonami z obdartą elewacją. Brunatne
klatki ukryte w rozrośniętych gałęziach starych drzew. Zasadzonych
prawdopodobnie w latach 70'tych gdy budowano osiedle. Piękne i rozłożyste
drzewa, z różowo kwitnącymi kwiatami. Brzydota w pięknie-piękno w
brzydocie. Stare osiedla mają jednak
swój urok. Oferują pełen przekrój społeczeństwa, od młodych matek z wózkami,
starszych babć, czy samotnych panów, młodzieńców, atrakcyjne singielki, czy
zmęczone życiem żony, panowie urzędnicy, studenci najrozmaitszych kierunków. Mijają się na klatkach, parterach i windach. W
dobie Corony, chyżo wbiegają po schodach.
Taki więc dzień spacerowy. A potem prosto do Biedry. Nie, nie po papier
toaletowy…